Od samego początku planowania "własnego domu" żyłem w przekonaniu, że wybiorę projekt indywidualny, dopasowany w 100% do własnych, trochę może nietypowych potrzeb.
Plan zacząłem wdrażać tuż po zakupie działki i właściwie od kwietnia do lipca 2016 szukałem architektów, którzy (teraz już to mogę tak nazwać) łaskawie zechcieliby wykonać dla mnie projekt.
Żeby nie było: jestem konkretnym i świadomym inwestorem, wiedzącym "czego chcę", jak ma być to zrobione i jakimi funduszami dysponuję. Przed spotkaniem z pierwszą architektką przygotowałem kilkustronnicowy dokument mówiący "czego chcę i jak" + inspiracje a nawet wstępne wizualizacje bryły:
Z pierwszą architektką spotkałem się na "neutralnym gruncie", rozmawialiśmy ze 3 godziny. Wycena, którą przygotowała, przewyższyła moje najśmielsze oczekiwania: 50.000 zł netto :) Później poszła po rozum do głowy i obniżyła do 30.000 zł netto. Oczywiście oferty nie przyjąłem, bo po pierwsze: przeginka cenowa, po drugie, pani się przyznała, że dopiero zaczyna i "nawet uprawnień nie ma, podbije jej wykładowca" a i żadnym portfolio pochwalić się nie mogła...
Później była pora na następnych architektów. Cena była "rozsądniejsza": 15,500 netto, natomiast sami architekci nie wzbudzili mojego zaufania a zaufanie to ważna rzecz...
Trzecią panią architekt była kobieta z polecenia sąsiadów, którzy budują się obok. Podczas rozmowy wypadła świetnie, do tego kusząca cena: 9000... brutto! Z fakturą VAT :) Już Panią praktycznie wybrałem, nawet poinformowałem ją o tym, że rozpoczynamy współpracę. Poprosiłem jednak o wzór umowy, by się z nim zapoznać - to chyba standard, prawa? :) Pani po kilku dniach przedzwoniła i przeprosiła, że "jeszcze nie wysłała", bo... nie może jednak wystawić faktury VAT. Zapytała, czy może być umowa o dzieło. Odparłem, że oczywiście, że tak. Jednakże w tym momencie Pani zaproponowała całkiem inną cenę. Nie będę Was zanudzał względami podatkowymi, ale ogółem wyszło, że musiałbym Pani zapłacić 35% więcej. Mimo, że nawet mimo podwyżki, cena była atrakcyjna, ja osobiście jestem człowiekiem, który posiada pewne zasady i uważam, iż pacta sunt servanda, czyli "umów należy dotrzymywać". Skoro już na początku Pani architekt nie dotrzymywała umów, to co będzie za tydzień, dwa, trzy, dwa miesiące? Odpuściłem, szkoda nerwów...
Zacząłem się zastanawiać, czy cały ten "projekt indywidualny" jest na moje nerwy... Postanowiłem, że przejrzę projekty "katalogowe" pod kątem zgodności z moimi wymaganiami. Nie są wcale wysokie:
garaż dwustanowiskowy
na parterze spory salon, może być z aneksem kuchennym
na parterze toaleta, nie musi być duża
na parterze gabinet, który może stać się docelowo sypialnią dla gości, bądź pełnić taką funkcję
z garażu wejście do domu + do kotłowni
pierwsze piętro openspace, do zagospodarowania w przyszłości, jednakże z doprowadzonymi pionami
Takie duże te moje wymagania? Okazało się, że nie... Po trzech wieczorach poszukiwań projektu, udało mi się! Znalazłem! Pracownia Horyzont i projekt Vincent. Na parterze spełnia prawie wszystkie moje wymagania. Bryła... no cóż, nie do końca - wolałem lekko spokojniejszą, bardziej stodołowatą, ale przecież za coś się płaci temu architektowi adaptującemu :)
Jednakże, tuż przed zakupem, postanowiłem poszukać architekta, który zrobi mi adaptację. Zadałem kilka pytań mailowych + ogłoszenie na oferii. Ceny były różne. Maksymalnie dostałem ofertę na 4.500 zł netto. Później były oferty po 3600 brutto, 2900, 2700 brutto. Najniższa 1600 brutto, ale raczej nie skorzystam - nie wzbudziła mojego zaufania.
W międzyczasie jednak odpowiedział na moje zapytanie z oferii pewien architekt ze Śląska (mimo, że wyraźnie zaznaczałem, że poszukuję tylko z Wrocławia i okolic - kontakt face2face bardzo sobie cenię) i zaproponował... projekt indywidualny :) Początkowo marudziłem, że nie, że już wybrałem katalogowy. Jednakże, jak usłyszałem propozycję cenową, zmiękła mi rura... 5300 netto. No wow! Moja euforia nie trwała zbyt długo, ponieważ już w przeciągu kilku dni pan przestał odbierać telefony ani odpowiadać na maile :)
Zatem... VINCENT :)
Dnia 18 lipca 2016 stałem się (czy szczęśliwym to się jeszcze okaże) właścicielem projektu VINCENT z pracowni Horyzont. Kupiłem bezpośrednio od nich, z odbiorem osobistym i wyszarpałem cztery stówki upustu. Może nie za dużo, ale i tak się cieszę :)
Teraz już tylko dogadać się z architektem adaptującym (mam faworyta [2500 brutto] oraz jednego w zapasie [2100 brutto]), ale żeby nie zapeszać, nie podaję jeszcze szczegółów :) Trzymajcie kciuki - na dniach się zacznie :)